Domowy CHLEB GRYCZANY na szybko (bezglutenowy)

  Zanim zapach świeżych bułeczek zaciągnie Cię do piekarni...

   Z czym kojarzy Wam się zapach domowego CHLEBA? Czy jest tam miejsce dla czegoś złego? Nie sądzę. Chleb bowiem, to jeden z najwspanialszych, a zarazem najprostszych pokarmów naszej cywilizacji. Wypiekały go Nasze Babki, Prababki, Praprababki... Kiedyś wyglądało to całkiem inaczej. Po mąkę chodziło się do młynarza, do ciasta używało zakwasu, rzadziej drożdży, a chleb wypiekało w piecu na drewno. Jego smak był bez wątpienia głębszy, a wartości odżywczych było w nim więcej, niż to jest obecnie. Dom pachnący świeżym chlebem nie był rzadkością. U mojej Babci chleb wypiekało się raz w tygodniu. Wiadomo, że pod koniec swojej żywotności był już mniej smaczny, dlatego wszystkie dzieci niemal rzucały się na niego i wcinały pajdy z samym masłem, gdy ten, ledwie co wystygł.
     Czasy się zmieniły i chleb jest dostępny na każdym kroku. Jednak w dalszym ciągu jego zapach jest dla Nas przyjemny, kojarzy się z czymś dobrym, bezpiecznym, radosnym, a chrupkość świeżutkiego chleba jest niczym niebo w gębie. Gdy byśmy przenieśli się w czasie i powiedzieli Naszym przodkom, że kiedyś będą takie czasy, że nie trzeba będzie samemu bawić się w pieczenie, wystarczy iść do najbliższego sklepu, albo piekarni pełnych samych wypieków, byliby zachwyceni i mówili jak mamy fajnie. Ale czy faktycznie jest tak fajnie? 
   Kilkanaście lat temu jeszcze faktycznie było. Piekarnie wypiekały pyszne, zdrowe chleby, które przypominały dzieła naszych Praprababć. Jednak później coś się zmieniło. Chleby, bułki, bagietki, zaczęły smakować ... inaczej. Pachnieć inaczej, a ich tekstura zaczęła być jakaś dziwnie gąbczasta. Niby świetnie, że wypieki stały się bardziej puszyste, tylko, że jednocześnie my zaczęliśmy być równie puszyści. Nawet osoby o szczupłej budowie ciała zaczęły mieć zaokrąglone brzuchy. 
   Do pewnego czasu nikt nie zwracał na to uwagi, lecz w pewnym momencie ktoś jednak zwrócił. I tak od kilku lat jesteśmy już świadomi tego, co jemy. Na wszystkich produktach wymagane jest umieszczenie informacji z jego składem. I co się okazało? Nasz ukochany świeży, pachnący, miękki, chrupiący chlebek, nie zawdzięcza swoich walorów mące, wodzie, zakwasowi lub drożdżom i soli. Cały produkt jest imitacją chleba, gdyż składa się z  mąki, wody i soli, ale w pakiecie z połową tablicy Mendelejewa. (UWAGA!szykujcie się!) W jego skład wchodzą: rogofarm - regulator kwasowości E330, mąka pszenna, zakwas piekarski w proszku, mleko, substancje spulchniające E341, E650; polepszacz hydra rolls - stabilizator sorbitol E420; przeciwutleniacz askorbinowy E300; regulator kwasowości; guma guar E412; dioctan sody E262; karmel; cukier; syrop glukozowo-fruktozowy; tłuszcz. Są to przykładowe składniki chleba sklepowego, jeśli poczytacie etykiety, to z pewnością znajdziecie ich jeszcze więcej. Przyznacie, że jest to przerażające.

    Są osoby, które powiedzą: "No tak, dodaje się substancje chemiczne, ale są one przebadane. Nie dodaliby przecież czegoś, co nam szkodzi, to przecież jest nielegalne". Niestety tak nie jest. Badania nad daną substancją prowadzone są jedynie przez krótki czas, a po zatwierdzeniu dopuszczane do sprzedaży. Badane są RAZ! Współczesna nauka produkuje i wypuszcza na rynek tysiące substancji chemicznych i niemożliwe jest, aby każda jedna była pod stałą obserwacją. Jedno jest pewne, nie szkodziły one badanym w momencie podania i krótki okres badania. Jakie są jednak długofalowe skutki ich spożywania? Po 20, czy 50 latach? Tego nie wie nikt.  A czy 50 lat temu dysponowaliśmy takimi metodami badań jak obecnie? Czy za następne 50 lat Nasza wiedza i metody badań nie pozwolą na stwierdzenie, że dana substancja jest legalną trucizną? Tylko co Nam z tego, jak jemy ją dzisiaj? Dopiero, gdy zaobserwuje się, że u konsumentów po zjedzeniu jakiegoś związku chemicznego pojawiają się niepożądane objawy, składnik ten jest WYCOFYWANY. Jak się okazuje, nie wszystkie kraje muszą się decydować na rezygnację z takiej substancji. Każdy kraj rozpatruje to indywidualnie. I tak w Polsce (i całej Unii Europejskiej) możemy, głównie w słodyczach, zjeść azorubinę (E122)- syntetyczny barwnik powstały jako odpad przy produkcji koksu z węgla kamiennego, wywołujący reakcje alergiczne na skórze i przyczyniający się do powstawania raka, głównie raka pęcherza moczowego, podczas gdy jest ona zakazana w Szwecji, Norwegii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Japonii. Takich przykładów jest mnóstwo. Tak niestety działa właśnie przemysł spożywczy. Dlatego to TY musisz decydować o tym, co jesz. Masz już wiedzę, masz narzędzia i masz wybór. Życie jest jedno, tu i teraz, wykorzystaj je mądrze.
   Jest jednak nadzieja. Cudowna moda na powrót do życia blisko natury, do zdrowych i wartościowych produktów - tzw. slow life. Zatrzymaliśmy się i powiedzieliśmy sobie: Halo, ja nie jestem maszyną i nie będę karmił się chemią. Nasz ORGANIZM, jak nazwa sugeruje, jest ORGANICZNY i do wytworzenia energii potrzebuje ORGANICZNYCH pokarmów. Zaczęliśmy czytać, sprawdzać, porównywać i wybierać tylko to, co jest pozbawione chemicznych dodatków. Zmusiło to producentów do wytwarzania również zdrowszych wersji robionych do tej pory bubli. Na półkach coraz częściej zobaczymy pieczywo zrobione z dobrych jakościowo składników i pozbawione szkodliwych substancji. Jest to jednak najczęściej pieczywo pakowane, pozbawione zapachu, aromatu, transportowane z daleka. Idąc do najbliższej piekarni, która bezpośrednio sprzedaje swoje wyroby, prawdziwego chleba tam nie uświadczysz. Jakby to bowiem wyglądało na tle innych wyrobów? Klient zapyta, czy skoro ten jeden rodzaj jest dobry, z samych naturalnych składników, to jaka jest reszta? Pozostałe produkty to trucizna? 
   Ma być dużo, tanio i szybko, tak mówi marketing. Nie ma zatem miejsca w piekarni na prawdziwy chleb. Paradoks, ale niestety prawdziwy. 
   A co z chlebami bezglutenowymi dostępnymi w sklepach? Tu sytuacja ma się jeszcze gorzej. O ile jesteśmy w stanie wyszukać w niektórych sklepach dobry, tradycyjny chleb, to bezglutenowego, a pozbawionego chemii, nie uświadczysz. Patrzyłam już w każdym jednym sklepie i niestety ŻADEN, ale to kompletnie ŻADEN, nie był wyprodukowany bez substancji chemicznych. Powiem Wam, że kompletnie tego nie rozumiem. Jeśli już istnieją firmy zajmujące się wyrobem naturalnego chleba, bez sztucznych składników, to dlaczego nie mogą zrobić wypieków z mąki bezglutenowej? Mi to zajęło 1,5h i na stole stał bochenek świeżutkiego, pachnącego, chrrrrupiącego chleba gryczanego. Kosztował mnie ok. 4zł i naprawdę minimum pracy. A jego smak jest zniewalający. 
   Od kiedy spróbowałam tego przepisu, sklepowe "pieczywo" wcale mnie nie kusi. Wolę swój pyszny i zdrowy chlebek, który raz na jakiś czas zaspokaja moją chęć na pieczywo. Nie godzę się na chemiczny syf w jedzeniu, a ze względu na chorobę, nie mogę jeść tradycyjnych, zdrowych wypieków, które niestety zawierają gluten. Nie znaczy to jednak, że nie mogę zjeść świeżutkiego i aromatycznego chleba. Właśnie, że mogę ^^. I Was również zapraszam do spróbowania.
   Do swojego chleba użyłam dziś orzechów włoskich, ale zastępuję je również pestkami dyni, słonecznika, ziołami, czarnuszką, suszonymi pomidorami... Zachęcam do eksperymentowania:)

Potrzebny sprzęt:

  • mikser z końcówkami do gęstej masy (kształt S);
  • miska;
  • piekarnik;
  • wąska forma do ciasta - tzw. keksówka - natłuszczona.

Potrzebne składniki:

  • mąka gryczana (lub zmielona kasza gryczana niepalona, jak u mnie) - 500g;
  • świeże drożdże - 25g (1/4 kostki), nie polecam drożdży w proszku, gdyż te dostępne w zwykłych sklepach mają dodany emulgator, drożdże świeże są w poza tym tańsze;
  • sól - 1 łyżeczka;
  • ocet jabłkowy - 2 łyżki;
  • woda (gorąca, ale nie wrząca, aby nie zabiła drożdży) - 450ml;
  • orzechy włoskie (lub inne dodatki, np. zioła, poszatkowane pestki dyni) - 2 garści;
  • olej kokosowy (lub zwykły rzepakowy) - odrobinka do nasmarowania blachy.

Przygotowanie:

   Piekarnik nastawiamy na 180 st. C, a gdy się nagrzeje, wyłączamy. W między czasie przygotowujemy masę. Do miski wlewamy wodę oraz pokruszone drożdże i mieszamy do momentu rozpuszczenia się drożdży. Następnie dodajemy ocet, sól i wszystko ponownie mieszamy. Do płynnych składników dodajemy sypkie, czyli mąkę oraz pokrojone orzechy i całość mieszamy mikserem do momentu uzyskania jednolitej konsystencji.
   Wylewamy ciasto na natłuszczoną blachę i wstawiamy do nagrzanego, ale już wyłączonego piekarnika, na środkową wysokość. Przez 20 minut dajemy ciastu wyrosnąć, a po tym czasie włączamy piekarnik i ustawiamy na 200 st. C. Pieczemy przez 70min.
   Upieczony chleb wyciągamy i studzimy. Kroimy już po wystudzeniu. Jest tak pyszny sam w sobie, że najlepiej smakuje jedynie z masłem (jeśli jadacie), albo z olejem kokosowym (jak u mnie) lub awokado. Nie zastanawiaj się i zabieraj do dzieła! Jest naprawdę obłędny w smaku i prosty w wykonaniu!




Pałaszujcie bez wyrzutów sumienia!
Smakowitego!

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.